Zalipie to niewielka wieś w województwie małopolskim położona około 30 kilometrów od Tarnowa – polskiego bieguna ciepła. Sprzyjająca aura nie jest jednak głównym czynnikiem, który przyciąga turystów do tej miejscowości. Wioska słynie bowiem z wieloletniej tradycji ozdabiania domów kwiatowymi ornamentami. Malunki zdobią także płoty, studnie, stodoły, garnki, a nawet psie budy.
Dlaczego w Zalipu maluje się domy?
Ta wyjątkowa tradycja powstała całkiem zwyczajnie – młode zalipianki miały dość ponurych wnętrz i ścian pokrytych sadzą z palenisk. Początkowo nie tworzyły jednak wzorów kwiatowych, a tak zwane packi, czyli nieregularne plamki malowane sadzą rozpuszczoną w mleku. Jako narzędzia służyły im pędzle zrobione z prosa lub żyta. Kiedy te malowidła sprawdziły się jako dekoracje wnętrz, kobiety postanowiły zacząć ozdabiać nimi także podmurówki, czyli wystające z ziemi części fundamentów – wówczas jednak zmieniły używane kolory i do robienia pacek używały białego wapna. Taki sposób ozdabiania funkcjonował przez wiele lat. Dopiero wraz z upowszechnieniem się kolorowych farb malowidła zaczęły nabierać kształtów i barw.
Zalipie staje się sławne
Przez lata zalipianki rozwijały swoje talenty w tajemnicy przed światem – aż do 1905 roku, kiedy to urzędnik z Krakowa Władysław Hickel przyjął na służbę mieszkańca Zalipia. Ten wyjeżdżając z rodzinnej wsi, zabrał ze sobą na pamiątkę kawałek domu: dwa arkusze zwykłego papieru z namalowanymi na nich kwiatami. Gdy Hickel zobaczył wzory, od razu zafascynował go temat oryginalnego zdobienia domów. Udał się do Zalipia, a to, co tam zobaczył, opisał w artykule dla czasopisma „Lud”:
Malują już to na papierze, już to wprost na ścianie, przyozdabiają, co tylko jest w izbie, a więc powałę, kredens, okna, okiennice […], a nawet talerze, choć te w razie użycia muszą być z farby umyte. Farbę kupują dziewczęta w Dąbrowie albo w Tarnowie w proszku, który mieszają z mlekiem lub pokostem, a zamiast pędzla używają zazwyczaj brzozowego patyka, namoczonego i postrzępionego na końcu młotkiem. Pędzel taki jest oczywiście bardzo nieudolnym narzędziem; tem dziwniejsza, że niejedna z wielką zręcznością potrafi nim władać. Farba rozdrobniona w odpowiedniej ilości mleka da się dobrze użyć i nie kruszy się zbytnio…
Tekst trafił na podatny grunt, bowiem właśnie wtedy wśród mieszkańców miast nastąpił wzrost zainteresowania sielankowym chłopskim życiem. Wówczas Stanisław Witkiewicz zachwycał się w swojej sztuce Podhalem, Wyspiański opisywał wesele Lucjana Rydla z chłopką Jadwigą Mikołajczykówną, a książka Chłopi Władysława Reymonta biła rekordy popularności.
Trudne czasy i renesans
Dwie wojny, które nadeszły właściwie jedna po drugiej, niemal zniszczyły tradycję Zalipia. Kobiety z tamtych regionów, podobnie jak reszta kraju, miała poważniejsze problemy niż dbanie walory estetyczne swoich chat. Na szczęście tradycja ozdabiania trwała w pamięci zalipianek, które po wojnie w końcu mogły dać upust swoim talentom artystycznym.
Do przywrócenia tradycji zalipianki były zachęcane przez władze PRL, brały udział między innymi w konkursie Malowana Chata na Powiślu Dąbrowskim zorganizowanym w 1948 roku przez Ministerstwo Kultury i Sztuki. W pierwszej edycji wzięło udział 40 kobiet, które rysowały na arkuszach brystolu. Konkurs został zdominowany przez zalipianki, więc w rezultacie przeniesiono go do Zalipia, gdzie co rok odbywa się do dzisiaj.
Po konkursie Felicja Curyłowa, legenda Zalipia, wraz z innymi malarkami założyły Związek Malarek „Wieś Tworząca”. Zalipie znów stało się sławne w całej Polsce, zaczęły odwiedzać je liczne wycieczki. Wspomniana Felicja Curyłowa zapisała się w historii wsi jako ważna postać – była nie tylko propagatorką malowania domów, ale także działaczką społeczną. Poza innymi zasługami, takimi jak utworzenie związku malarek, podjęła także starania, które doprowadziły do podłączenia energii elektrycznej w Zalipiu oraz do remontu dróg na terenie wsi. Ponadto stale namawiała kobiety do malowania i startowania w konkursach.
Felicja wraz z mężem pokryli całą swoją zagrodę kolorowymi malunkami. Ich dom funkcjonował jako żywe muzeum i nadal jest udostępniany do zwiedzania.
Zalipie dziś
Jeśli wybierając się do Zalipia, sądzisz, że czeka cię podróż do folklorystycznego Disneylandu, możesz się rozczarować. Zalipie nie jest skansenem, tylko miejscem, w którym nadal żyją ludzie. Co ciekawe, mieszkańcy wsi niespecjalnie korzystają z faktu, że ich rodzinna miejscowość stała się turystyczną atrakcją, toteż na próżno szukać tam przydrożnych budek z hot dogami. Oczywiście w Zalipiu są domy, których właściciele zapraszają turystów do zwiedzania. Przed takimi domami stoją tabliczki informujące, że można zwiedzać wnętrze za symboliczną opłatą „na farby”. Istnieją także budynki, na których właściciele umieszczają informacje o zakazie fotografowania, a ornamenty umieszczają na ścianach jedynie dla własnych wrażeń estetycznych i podtrzymania tradycji. Należy wówczas uszanować prywatność mieszkańców. W Zalipiu znajdziemy też całkiem sporo nieudekorowanych domów.
Co warto zobaczyć w Zalipiu?
- Dom Malarek,
- kolorową Izbę Regionalną,
- Muzeum Zagroda Felicji Curyłowej,
- Malowany kościół św. Józefa w Zalipiu,
- Gospodarstwo agroturystyczne „Gościna u Babci”,
- Zagrodę Trójniaków,
- Pracownię Trendy z Przeszłości Marzeny Lizak,
- Konkurs Malowana Chata, który odbywa się co roku w czerwcu, w pierwszym tygodniu po święcie Bożego Ciała.